Koniec roku na ogół kojarzy się z okresem podsumowań, rozliczeń, refleksji, analiz i tworzeniem nowych postanowień. 2015 nie przyniósł mi zbyt dużo możliwości wyjazdów. Nie będzie więc podsumowania typowo górsko- podróżniczego.

Nie był to rok łatwy, zwłaszcza druga połowa. Ale dzięki temu wiele się nauczyłam, zwłaszcza o sobie. Ale nie był to tylko rok trudny i smutny. Dlatego chciałabym się z Wami podzielić również pozytywnymi wydarzeniami w moim życiu. Kiedy zaczęłam je spisywać wyszła mi długa lista. Wspominanie ich przyniosło mi sporo radości i nadziei na przyszłość. Jeszcze będzie dobrze… No ale podsumowania mają do siebie to, że muszą być uporządkowane i nie za długie, wybrałam więc 13 pozytywnych momentów (wydarzeń, zmian) w mijającym roku. Kolejność przypadkowa. A dlaczego 13? Bo tak 😉

1. Nowa praca. Przyniosła mi problemy ze zdrowiem, obniżoną samoocenę i przekonanie, że do niektórych zajęć się kompletnie nie nadaję. Ale jednocześnie dzięki niej zmuszona byłam do nauczenia się kilku nowych rzeczy. I okazało się, że to właśnie mi się podoba, sprawia satysfakcję a przede wszystkim jestem w tym dobra. Zmieniło to całkowicie moje podejście do „kariery zawodowej” i nadało jej nową ścieżkę.

2. Założyłam bloga. Dosyć długo trwało zanim zdecydowałam się na stworzenie swojego kącika w necie. Z początku nie byłam przekonana, bo o czym miałabym pisać? I kogo w sumie obchodzi co mam do powiedzenia? Ale z czasem doszłam do wniosku, że w Internecie jest miejsce dla każdego. A blog to świetna motywacja do rozwijania siebie i poszerzania swoich horyzontów i podejmowania wyzwań. W końcu o czymś trzeba mieć pisać.

3. Certyfikat z języka angielskiego. Języka angielskiego chciałam się zawsze nauczyć. Nie miałam go ani w szkole średniej ani na studiach. Ale angielski to jeden z najbardziej przydatnych i niezbędnych w dzisiejszym świecie języków. Uczyłam się więc „po domowemu”, z piosenek, filmów. Samodzielne wkuwanie z książek niestety się nie sprawdziło. I kiedy się okazało, że mogę zapisać się na bezpłatny kurs od razu skorzystałam z okazji. Zrobiłam test wstępny, określający poziom i ku mojemu zaskoczeniu wyskoczył mi poziom B2! Kurs trwał pół roku i był bardzo intensywny- trzy razy w tygodniu, po 3h. Kończył się międzynarodowym egzaminem TELC. Na wyniki trzeba było czekać dwa miesiące! No i jak pewnie podejrzewacie- zdałam! Radość moja jest ogromna. A dumna jestem z siebie do tej pory. W nowym roku trzeba pomyśleć o następnym poziomie.

4. Mój pierwszy raz w Tatrach Słowackich. Nie wiem dlaczego ale dotąd nie udało mi się poznać słowackiej strony Tatr. I muszę przyznać, że bardzo żałuję, że tak późno się tam wybrałam. Tatry Słowackie są mniej uczęszczane od naszych, wydają się wyższe, groźniejsze, bardziej monumentalne. Spędziłam tam trzy dni (czwarty na powrót), spacerowałam do Popradzkiego Stawu, przeżyłam burze pod Sławkowskim Szczycie i przez przypadek, zamiast zdobywać Rysy, włóczyłam się po Dolinie Zimnej Wody. Obiecuję dwie rzeczy- powrót w Tatry Słowackie i relację z pierwszej wyprawy.

5. Listy z Rzymu. Od lipca mój kuzyn jest we Włoszech. Zaczął tam studia doktoranckie. Jest młodszy ode mnie o 4 lata, poglądami na wiele spraw się różnimy. Lata dorastania i kształtowania swojej drogi życia trochę nas oddzieliły. Ale paradoksalnie jego przeprowadzka setki kilometrów bardziej nas zbliżyła. I stało się to dzięki korespondencji. Nie wymianie maili czy wiadomości na portalach społecznościowych ale takim prawdziwym, papierowym listom. Mam nadzieję, że szybko nie stracimy zapału do pisaniny.

6. Spotkanie z przyjaciółką. Znamy się od 31 lat. Prawie tyle samo co z moją siostrą. I jak siostry byłyśmy sobie bliskie. Mimo mieszkania w dwóch różnych, oddalonych od siebie o kilka godzin jazdy. Nie widziałyśmy się przez prawie sześć lat. W tym czasie zdążyła urodzić dwóch synów a ja… nie 🙂 Jedno z najbardziej sympatycznych i niespodziewanych spotkań roku. I niesamowita pewność, że mimo upływu lat nasza przyjaźń przetrwała.

7. Detoks cukrowy. W styczniu dałam się wciągnąć w 21-dniowy detoks cukrowy. Wydawało mi się to kompletnie nierealne- trzy tygodnie bez węglowodanów, glutenu, przetworzonej żywności i mięsa (mięso to już moja inwencja). Dzięki detoksowi poznałam wiele nowych przepisów i dowiedziałam się, że mogę wytrzymać miesiąc bez słodyczy i tym podobnych. Być może w tym roku też się na detoks cukrowy zdecyduje. Chociaż nie wiem czy za dwa tygodnie nie będę musiała całkowicie zmienić swojego sposobu odżywiania.

8. Karate Młodego. Młody to mój siostrzeniec. I co prawda, to on a nie ja zaczął trenować karate, a konkretnie kyokushin, to ja czuję się współtwórcą jego początkującej kariery. Znalazłam szkołę kyokushin, zobowiązałam się do płacenia za nią oraz pomocy w odprowadzaniu na treningi. Nagrodą jest dla mnie radość Młodego z każdej nowej nauki. Na koniec stycznia będzie miał pierwszy egzamin a w czasie ferii obóz sportowy w Czarnej Górze. Szaleje 🙂

9. Fitness. Zabrałam się w końcu za poprawę kondycji i dzięki znajomej mam karnet do kilku klubów fitness. Ze względu na grafik i problemy zdrowotne korzystam głównie z jogi oraz zajęć z tzw. zdrowego kręgosłupa ale myślę, że od nowego roku dołączą bardziej wymagające aktywności.

10. Sekret. Odkryłam Sekret a życzenie „Bądź szczęśliwa” stało się dla mnie pewnym wyznacznikiem i swoistą drogą w życiu. Niekiedy bardzo trudną.

11. Zdrowie. Trochę z musu, trochę z własnych przekonań zajęłam się swoim zdrowiem. Trafiłam do szpitala na diagnostykę. Wyniki pierwszych badań dosyć mi namieszały w głowie. Nie jest tak dobrze, jak myślałam. Czekam też na kolejne wyniki. Najważniejsze jednak, że zrobiłam pierwszy krok w kierunku naprawy swojego wątłego zdrowia.

12. Moje pierwsze przetwory. Tradycja robienia słoików jest w naszej rodzinie znana i kultywowana. Tym razem jednak zdecydowałam się na samodzielnie zrobienie dżemów truskawkowych, musu jabłkowego oraz tartych jabłek z cynamonem do szarlotki. I nieskromnie przyznaję, że wyszło mi wszystko bardzo smaczne. Takie przetwory docenia się właśnie w sezonie zimowo- wiosennym.

13. Praca z czasem.Zaczęłam pracę nad lepszym zarządzaniem swojego czasu. Dopiero się uczę nowych zasad ale widzę, że przynoszą efekty i na pewno dalej będę nad tym pracować. Dobra organizacja to podstawa.

Pozytywnych wspomnień jest zdecydowanie o wiele więcej ale są to również bardziej osobiste przeżycia, którymi nie chcę się dzielić publicznie. No i teraz przyszedł czas na noworoczne postanowienia… Ale o nich chyba raczej nie będę pisała na blogu. Aby nie było dowodów, jeżeli ich nie zrealizuję 🙂 A życie i 2015 r. nauczyły mnie, że nie warto robić za dużo planów… Marzenia to jednak co innego…

Kategorie: Lifestyle

3 Komentarze

Artur Szymanowski · 02/26/2016 o

Fajne podsumowanie.

A teraz do kilku się odniosę 😉
2 – pisz, pisz i nie przestawaj. Bo jak sama widzisz, blog to świetna motywacja 🙂
3 – Gratuluję certyyfikatu. Mówisz, że poziom C1 to plan na ten rok?
4 – I bardzo dobre, tylko uwaga: one nie wydają się wyższe, tylko takie są 😛 A z niecierpliwością czekam na tą relację, chociaż opowieści z kolejnych wyjazdów też chętnie przeczytam.
7 – No i taki trening Ci się przydał… 😉
11 – I bardzo dobrze, znaczy nie wyniki, ale ten pierwszy krok naprawy. Powodzenia z następnymi.

Powodzenia w realizacji planów i marzeń w tym roku 🙂

izerka · 01/02/2016 o

A dziękuję. Jak się nie ma wspomnień górskich to trzeba improwizować 😉 Punkt 10- bardzo cenna nauka. Chociaż początkowo brałam to za jakieś bzdury.
Wszystkiego najlepszego w nowym roku 🙂

Skadi · 01/02/2016 o

Ciekawe podsumowanie roku. Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza punkt 10 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *