Jest na mapie Wrocławia kolejne bardzo fajne miejsce, które zdecydowanie polecam. Dla dorosłych i dla dzieciaków w różnym wieku. Trafiliśmy tam trochę przypadkiem a trochę zbiegiem okoliczności.
Nałożyło się kilka rzeczy – dzień z Młodym, tradycyjna burza mózgów, zniżka na Multisport i rzucony w przestrzeń pomysł sprawdzenia się w parku linowym lub na trampolinach. Z okazji imienin decyzja należała do Młodego. I tak trafiliśmy (troje dorosłych i dwoje dzieci – 6 i 12 lat) na Wyspę Opatowicką.

Najpierw podpisujemy regulamin. Osoby poniżej 18 roku muszą być pod opieką opiekuna. W czasie naszej pierwszej wizyty jakaś kobieta szukała kogoś, kto się podejmie opieki (i pisemnej odpowiedzialności) za jej syna. OK, może i miał 14 lat i według niej był prawie dorosły ale podjąć się takiego zobowiązania to spore wyzwanie. I chyba nie tylko ja tak uważałam bo w długiej kolejce chętnych nie znalazła. Pani była tym bardzo oburzona.

Potem dostajemy uprząż i przechodzimy przez most już do parku właściwego. Podstawowym elementem jest ubranie uprzęży (w asyście obsługi, bardzo miła nam się trafiła), wysłuchanie instruktażu oraz przejście trasy „treningowej”, by nauczyć się przepinania karabinków, przejścia po linie oraz zjazdu na tyrolce. Takich tras jest dwie i są naprawdę bardzo proste. Żadne dziecko (pod warunkiem, że dosięga górnej liny) nie ma z nimi problemu.

Podejścia mieliśmy dwa. Za pierwszym razem (w lipcu) udało nam się przejść trasę treningową, dziecięcą Małpkę (dzieciaki, dorosłym wstęp na liny wzbroniony) oraz średniego Świstaka. W połowie trasy dopadł nas niestety deszcz i w tempie ekspresowym musieliśmy ją przejść bo odwrotu nie ma – wiało strasznie!

MAŁPKA – trasa łatwa. Nie dla dorosłych 🙂

A opiekunów czekających na dole opijają komary. Okropny minus lokalizacji przy wodzie.

A na koniec tunel 😉

Wiatr się wzmaga, trochę nami rzuca ale wierzymy, że damy radę.

  
Kilka tygodni później wróciliśmy, by zmierzyć się z kolejnymi trasami. Był z nami już tylko Młody, córka znajomych została u dziadków. Zaopatrzyliśmy się w rękawiczki tzw. kolarskie (w moim wypadku „łańcuchowe”) i po obowiązkowym rozruchu od razu zaczęliśmy od Świstaka.

Takie oznaczenia znajdują się przed każdą przeszkodą. Dzięki temu wiadomo jak ją pokonać.

Udało nam się przejść wszystkie trasy średnie – Świstak, Wiewiórka i Dzięcioł.

Na przeszkodzie może znajdować się tylko jedna osoba, na platformie dwie. Dla nas to było zrozumiałe, dla niektórych niestety nie.

Mamy mało zdjęć z tej trasy bo się ludzie niestety bardzo niecierpliwili, że muszą czekać.

Lina życia to ta na górze. Stresik był, jak się źle przypięło 😉

Człowiek w towarzystwie niestety jest niewolnikiem czasu i trasy tzw. trudne musieliśmy przełożyć na inny termin. Wychodzi więc na to, że do trzech razy sztuka i Goryla oraz słynną Panterę przejdziemy w przyszłym roku. Jak tylko zrobi się cieplej i uda nam się upolować zniżkowe bilety. Ceny nie są astronomiczne ale jak wizytę musisz rozłożyć na kilka razy to się zbierze niezła suma.

Ktoś był lub zamierza się wybrać w przyszłym roku? A może ma chęć się dołączyć? 🙂

p.s. Wybaczcie jakość zdjęć. Część robiona nie przeze mnie a te moje to też nie zawsze perełki. Obiecuję poprawę 🙂 Może się powinnam zapisać na jakiś kurs foto bo czasami sama siebie dobijam swoim brakiem umiejętności. Oooo i jest postanowienie noworoczne 🙂


0 Komentarzy

Park Linowy Wisła · 09/04/2018 o

Świetna forma rozrywki dla dzieci, Pozdrawiam! 😀

izerka · 01/29/2018 o

To rozumiem, że jak tylko zrobi się ciepło podejmujemy wyzwanie? 😉

izerka · 01/29/2018 o

Ciocia zawsze daje czadu 😉 W tym roku to i Mamusia Młodego powinna się zdecydować na sprawdzenie swoich umiejętności… i lęku wysokości 😛

Magda i Mateusz · 12/27/2017 o

tam nas jeszcze nogi nie poniosły 🙂 fajny małpi gaj 🙂

Alexa · 12/20/2017 o

Super, a Młody nieźle sobie radził. Pewnie w przyszłym roku też będzie chciał podjąć kolejne wyzwanie 🙂 Ciocia też dała czadu 🙂 Petarda 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *